Niech
szaleją ci, których to bawi. Mnie nigdy nie bawiło. Od dziecka
pamiętam, jakie to szaleństwo było w domu, zanim zasiedliśmy do
stołu wigilijnego. Rany, te porządki, te zakupy, to gotowanie, to
pieczenie... etc. Wszyscy byliśmy tak wykończeni, że już nawet
strojenie choinki nie sprawiało nam aż tak wielkiej radości. Teraz
rozumiem, to były inne czasy. Ciężkie. O wszystko trzeba było
walczyć. Zdobywać. Później, kiedy już sama miałam rodzinkę i
własne dzieci, niestety nadal musiałam w tym szale przedświątecznym
uczestniczyć. A wiadomo, jak było w latach osiemdziesiątych
ubiegłego wieku. Nagie haki. Nagie półki. Wściekłe ekspedientki.
Szarobura, komunistyczna rzeczywistość za oknem. Ale teraz, kiedy
wszystko jest, i to przez cały rok na okrągło, to już nie
rozumiem, dlaczego ludzie tak szaleją przed świętami. Ta cała
bieganina. Szał zakupów, porządków. Wszyscy wykończeni, nerwowi.
Czy tak się powinno przygotowywać do świąt? Komu i do czego
potrzebna jest taka wykańczalnia? Dla tradycji?
Tu,
w Niemczech, odczuwa się gorączkę przedświąteczną, i owszem.
Ale tylko gorączkę, żaden tam szał. Widać w sklepach zwiększoną
ilość klientów i pełniejsze wózki z zakupami, ale to przecież
normalne, trzeba się zaopatrzyć w świeże artykuły na kilka dni
świątecznych, a i prezenty kupić. Oczywiście jeśli się ktoś
wcześniej o nie nie postarał.
Od
samego początku, od kiedy mieszkam w Niemczech, zauważyłam, że
ludzie tutaj bardzo dbają o tradycje Świąt Bożego Narodzenia. Na
pewno inaczej, niż w Polsce, ale jednak dbają. No cóż, Niemcy od
wielu lat zamieszkują ludzie różnej nacji, różnej religii, i
każda z tej nacji święta obchodzi po swojemu. Jednak wszędzie, w
każdej miejscowości, władze, poprzez organizowanie różnych
imprez świątecznych, dbają o to, aby Święta Bożego Narodzenia
integrowały ludzi, nie dzieliły.
Obecnie,
Święta Bożego Narodzenia przeżywam z rodzinką zupełnie
spokojnie... miło i radośnie. Nie ma już u nas przedświątecznych
szaleństw. Przez to też nigdy nie jesteśmy wykończeni w okresie
świąt. Po prostu świętujemy. Jasne, że wcześniej przygotowujemy
się do świąt, ale na spokojnie. Prezenty pod choinkę kupujemy
dużo wcześniej, przy okazji innych zakupów. Porządki? A i owszem
robimy... na bieżąco. Nie ma więc u nas szaleństwa „generalnych
porządków przedświątecznych”. Bo i po co, skoro dbamy o
porządek i utrzymujemy go na co dzień? W końcu, to mieszkanie
powinno nam służyć, a nie my mieszkaniu. Żeby tak latać na
okrągło ze ścierą i pucować je...? Eee, to nie dla mnie. Szkoda
czasu! Lepiej w tym czasie coś dla ducha zrobić, coś, co wprawi
człowieka w lepszy nastrój. Życie mamy, jakby nie patrzeć, tylko
jedno!
O,
ruszmy na przykład na wędrówkę, albo na spacer. Zima, to
wspaniały czas na takie wyjścia z domu. Zapewniam, wraca się do
domu jakby się było nowo narodzonym. A ile się ma potem energii i
chęci do życia! Ha, korzyść ogromna!... I to nie tylko dla nas
samych, ale i dla naszych domowników. Bo też dzięki temu, że się
sami lepiej czujemy, stajemy się lepsi i cierpliwsi dla innych.
Parę razy
w tygodniu wybywam z domu do lasu, to wiem, jak to działa.
To moja
dzisiejsza ścieżka.
HKCz
(19.12.2010.)