A jak minęły te
najpiękniejsze rodzinne święta w roku? Ano bardzo różnie. Jak
zwykle. Poszperałam nieco w Internecie, aby się dowiedzieć - jak
różnie. No i przyznam szczerze, uczucia mam mieszane. Bo też
najpierw weszło mi się na komunikaty policyjne, a te meldują, jaki
jest bilans wypadków drogowych. A jest, wg mnie, niezbyt ciekawy. W
okresie świąt doszło do 125 wypadków na polskich drogach, w
których zginęło 10 osób, a 176
zostało rannych. I
chociaż funkcjonariusze uważają,
że
Wigilia oraz świąteczny weekend upłynęły pod znakiem bezpiecznej
jazdy, i
że to
najbezpieczniejsze święta od lat, to przecież każda śmierć na
drodze jest ogromną tragedią dla bliskich. Bilans pożarów też
nie jest zbyt pocieszający. Doszło do 509 pożarów, w których
zginęło 11 osób. Kolejne zaś 8 osób zamarzło.
Podsumowując
okres świąt, policjanci twierdzą też, że tym razem było o wiele
mniej bezmyślnych śmiałków, którzy zdecydowali się siadać za
kółkiem po pijanemu. W Wigilię i dwa dni świąt zatrzymano 589
kierowców na podwójnym gazie. No nie wiem... i czym tu się
chwalić? Przecież ta liczba jest porażająca!
Tego akurat pojąć nie
mogę, jak to możliwe, żeby aż tyle osób na podwójnym gazie
jeździło? Zwłaszcza teraz, kiedy na drogach są tak ciężkie
warunki, do tego wzmożone kontrole policji. Co za ludzie, a ci i tak
siadają za kierownicę. Nic, tylko zupełny brak odpowiedzialności
i wewnętrznej dyscypliny... Po prostu głupota!
Na
różnych forach internauci narzekają na masę nietrafionych
prezentów, na przejedzenie, na niestrawności, na kłótnie rodzinne
przy stole wigilijnym i świątecznym, zwłaszcza na tle politycznym.
Można by tak wyliczać, i wyliczać, co też złego ludziom się w
te święta przytrafiło... ale mam dość! Rany, to po co te święta
właściwie są? Czy z wiarą mają coś wspólnego? U niektórych z
pewnością tak. Ale czy jest jeszcze wielu takich prawdziwie,
zgodnie z zasadami wiary świętujących? To jest pytanie.
Zastanawia
mnie fakt, że tak wiele osób pisze jak bardzo świąt nie lubi, i
narzeka, że co roku tylko się męczy z rodziną przy stole
świątecznym, bo wszyscy się o byle co kłócą i boczą na siebie.
No to przepraszam, ale ja czegoś tu nie rozumiem... Skoro człowiek
już z góry wie, że będzie się męczyć, to powinien unikać
takich męczących sytuacji. OK., raz, dwa razy - dla wyższych celów
- może się pomęczyć... Ale co roku? No jak to tak? Czy nie
lepiej, aby taki męczący się człowiek sam sobie zorganizował
święta i je przeżył po swojemu? Co, brak odwagi? Bo co ludzie
powiedzą?
Wychodzi
na to, że Polacy jednak bardzo lubią się męczyć... Męczyć się
i narzekać. Narzekać... i dalej się męczyć. Pewnie to już taka
cecha narodowa Polaków.
Ja
jednak myślę, że aż tak źle nie było, że wielu Polaków miło
spędziło święta. Co do policyjnego bilansu, to nie ma zmiłuj!
Trzeba się z nim pogodzić! Statystyki też się nie zmieni. Ale co
do opisów internatów, można by mieć zastrzeżenia. To znaczy, nie
można na podstawie ich opisów generalizować i stwierdzać, iż we
wszystkich rodzinach święta były be. Na forach internetowych piszą
w większości takie osoby, które z natury lubią krytykować i
ciurkiem narzekać. Ci, co są pogodni, pozytywnie nastawieni do
życia, dalecy są od narzekania. Rzadziej też piszą. Na pisanie
pewnie szkoda im czasu. A jak, lepiej każdą chwilkę pięknie
przeżywać!
Koniecznie
muszę w tym miejscu wspomnieć też o czymś, co w okresie świąt
bardzo poruszyło moje serce. Chodzi mi o polską akcję ”Szlachetna
paczka”. To bardzo chwalebne, i pocieszające, że tyle osób
wzięło udział w tej jakże szlachetnej akcji. Widać, że Polaków
stać na empatię i chętnie pomagają innym w potrzebie. Chylę
czoła przed takimi Polakami! Widząc radość i łzy wzruszenia u
obdarowanych ludzi, zwłaszcza dzieci, serce rośnie.
Pewnie
komuś może się to wydawać dziwne, że ja choć tyle już lat żyję
na Obczyźnie, to tylko do świąt w Polsce się odnoszę. Dla mnie
to nic dziwnego. Bo ja Polską żyję... i tak jakby w Polsce. U mnie
w domu wszystko jest po polsku. Codziennie słucham polskiego radia,
a telewizję, to tylko polską oglądam. Po polsku też obchodzę z
dziećmi wszystkie święta. Mimo, iż mamy obecnie i Niemkę i
Francuza w rodzince. No, może obchodzimy je też i nieco po naszemu
- „zmodernizowane”. Jesteśmy ludźmi bardzo aktywnymi, kochamy
ruch na świeżym powietrzu, dlatego zanim zasiądziemy do stołu
świątecznego, idziemy w las na długi spacer, albo na narty w góry.
I to bez względu na pogodę. A potem już świętujemy tak jak w
Polsce. Z dzieleniem się opłatkiem w wigilię włącznie. Tutaj w
Niemczech opłatka nie uświadczysz, ale ja opłatek zawsze mam. Moja
Mama już o to dba, i co roku przed Bożym Narodzeniem mi przysyła.
Muszę
przyznać, że u nas jeszcze nigdy nie doszło do jakiś niesnasek
przy świątecznym stole. Zaryzykuję stwierdzenie, że dlatego tak
jest, bo u nas nie pije się alkoholu. Jak już, to czasami
symboliczną lampkę wina do posiłku.
Tak,
święta Bożego Narodzenia miałam udane. Do tego, od niepamiętnych
lat, w białym puchu... No to jak tu nie być zadowolonym ze świąt?
Ale co tam:
Święta,
Święta… i po Świętach,
Mało kto już o nich pamięta...
Wszak Sylwester już za pasem,
Każdy zdążyć chce przed czasem.
Mało kto już o nich pamięta...
Wszak Sylwester już za pasem,
Każdy zdążyć chce przed czasem.
Wspaniałej
Sylwestrowej Nocy,
Życzę więc
Wszystkim z całej mocy...
Bajecznej zabawy do białego rana,
Skocznej muzyki, pysznego szampana!
Bajecznej zabawy do białego rana,
Skocznej muzyki, pysznego szampana!
***
Jeszcze
tylko parę nocek...
a
Nowy Roczek postawi pierwszy kroczek.
Jeszcze
tylko parę nocek...
a
pełni nadziei w 2011 wkroczymy roczek.
I
obyśmy wkroczyli szczęśliwie! Tego życzę wszystkim moim blogowym
Przyjaciołom oraz bezimiennym Czytelnikom... a i sobie przy okazji.
Pozdrawiam
przedsylwestrowo... i znikam szykować się do Sylwestra!
HKCz
(27.12.2010.)