wtorek, 3 kwietnia 2018

Święta, święta... i po świętach - 2010

A jak minęły te najpiękniejsze rodzinne święta w roku? Ano bardzo różnie. Jak zwykle. Poszperałam nieco w Internecie, aby się dowiedzieć - jak różnie. No i przyznam szczerze, uczucia mam mieszane. Bo też najpierw weszło mi się na komunikaty policyjne, a te meldują, jaki jest bilans wypadków drogowych. A jest, wg mnie, niezbyt ciekawy. W okresie świąt doszło do 125 wypadków na polskich drogach, w których zginęło 10 osób, a 176 zostało rannych. I chociaż funkcjonariusze uważają, że Wigilia oraz świąteczny weekend upłynęły pod znakiem bezpiecznej jazdy, i że to najbezpieczniejsze święta od lat, to przecież każda śmierć na drodze jest ogromną tragedią dla bliskich. Bilans pożarów też nie jest zbyt pocieszający. Doszło do 509 pożarów, w których zginęło 11 osób. Kolejne zaś 8 osób zamarzło.

Podsumowując okres świąt, policjanci twierdzą też, że tym razem było o wiele mniej bezmyślnych śmiałków, którzy zdecydowali się siadać za kółkiem po pijanemu. W Wigilię i dwa dni świąt zatrzymano 589 kierowców na podwójnym gazie. No nie wiem... i czym tu się chwalić? Przecież ta liczba jest porażająca! Tego akurat pojąć nie mogę, jak to możliwe, żeby aż tyle osób na podwójnym gazie jeździło? Zwłaszcza teraz, kiedy na drogach są tak ciężkie warunki, do tego wzmożone kontrole policji. Co za ludzie, a ci i tak siadają za kierownicę. Nic, tylko zupełny brak odpowiedzialności i wewnętrznej dyscypliny... Po prostu głupota!

Na różnych forach internauci narzekają na masę nietrafionych prezentów, na przejedzenie, na niestrawności, na kłótnie rodzinne przy stole wigilijnym i świątecznym, zwłaszcza na tle politycznym. Można by tak wyliczać, i wyliczać, co też złego ludziom się w te święta przytrafiło... ale mam dość! Rany, to po co te święta właściwie są? Czy z wiarą mają coś wspólnego? U niektórych z pewnością tak. Ale czy jest jeszcze wielu takich prawdziwie, zgodnie z zasadami wiary świętujących? To jest pytanie.
Zastanawia mnie fakt, że tak wiele osób pisze jak bardzo świąt nie lubi, i narzeka, że co roku tylko się męczy z rodziną przy stole świątecznym, bo wszyscy się o byle co kłócą i boczą na siebie. No to przepraszam, ale ja czegoś tu nie rozumiem... Skoro człowiek już z góry wie, że będzie się męczyć, to powinien unikać takich męczących sytuacji. OK., raz, dwa razy - dla wyższych celów - może się pomęczyć... Ale co roku? No jak to tak? Czy nie lepiej, aby taki męczący się człowiek sam sobie zorganizował święta i je przeżył po swojemu? Co, brak odwagi? Bo co ludzie powiedzą?

Wychodzi na to, że Polacy jednak bardzo lubią się męczyć... Męczyć się i narzekać. Narzekać... i dalej się męczyć. Pewnie to już taka cecha narodowa Polaków.
Ja jednak myślę, że aż tak źle nie było, że wielu Polaków miło spędziło święta. Co do policyjnego bilansu, to nie ma zmiłuj! Trzeba się z nim pogodzić! Statystyki też się nie zmieni. Ale co do opisów internatów, można by mieć zastrzeżenia. To znaczy, nie można na podstawie ich opisów generalizować i stwierdzać, iż we wszystkich rodzinach święta były be. Na forach internetowych piszą w większości takie osoby, które z natury lubią krytykować i ciurkiem narzekać. Ci, co są pogodni, pozytywnie nastawieni do życia, dalecy są od narzekania. Rzadziej też piszą. Na pisanie pewnie szkoda im czasu. A jak, lepiej każdą chwilkę pięknie przeżywać!

Koniecznie muszę w tym miejscu wspomnieć też o czymś, co w okresie świąt bardzo poruszyło moje serce. Chodzi mi o polską akcję ”Szlachetna paczka”. To bardzo chwalebne, i pocieszające, że tyle osób wzięło udział w tej jakże szlachetnej akcji. Widać, że Polaków stać na empatię i chętnie pomagają innym w potrzebie. Chylę czoła przed takimi Polakami! Widząc radość i łzy wzruszenia u obdarowanych ludzi, zwłaszcza dzieci, serce rośnie.

Pewnie komuś może się to wydawać dziwne, że ja choć tyle już lat żyję na Obczyźnie, to tylko do świąt w Polsce się odnoszę. Dla mnie to nic dziwnego. Bo ja Polską żyję... i tak jakby w Polsce. U mnie w domu wszystko jest po polsku. Codziennie słucham polskiego radia, a telewizję, to tylko polską oglądam. Po polsku też obchodzę z dziećmi wszystkie święta. Mimo, iż mamy obecnie i Niemkę i Francuza w rodzince. No, może obchodzimy je też i nieco po naszemu - „zmodernizowane”. Jesteśmy ludźmi bardzo aktywnymi, kochamy ruch na świeżym powietrzu, dlatego zanim zasiądziemy do stołu świątecznego, idziemy w las na długi spacer, albo na narty w góry. I to bez względu na pogodę. A potem już świętujemy tak jak w Polsce. Z dzieleniem się opłatkiem w wigilię włącznie. Tutaj w Niemczech opłatka nie uświadczysz, ale ja opłatek zawsze mam. Moja Mama już o to dba, i co roku przed Bożym Narodzeniem mi przysyła.

Muszę przyznać, że u nas jeszcze nigdy nie doszło do jakiś niesnasek przy świątecznym stole. Zaryzykuję stwierdzenie, że dlatego tak jest, bo u nas nie pije się alkoholu. Jak już, to czasami symboliczną lampkę wina do posiłku.
Tak, święta Bożego Narodzenia miałam udane. Do tego, od niepamiętnych lat, w białym puchu... No to jak tu nie być zadowolonym ze świąt? Ale co tam:


Święta, Święta… i po Świętach,
Mało kto już o nich pamięta...
Wszak Sylwester już za pasem,
Każdy zdążyć chce przed czasem.

Wspaniałej Sylwestrowej Nocy,
Życzę więc Wszystkim z całej mocy...
Bajecznej zabawy do białego rana,
Skocznej muzyki, pysznego szampana!

***

Jeszcze tylko parę nocek...
a Nowy Roczek postawi pierwszy kroczek.


Jeszcze tylko parę nocek...
a pełni nadziei w 2011 wkroczymy roczek.



I obyśmy wkroczyli szczęśliwie! Tego życzę wszystkim moim blogowym Przyjaciołom oraz bezimiennym Czytelnikom... a i sobie przy okazji.
Pozdrawiam przedsylwestrowo... i znikam szykować się do Sylwestra! 


HKCz
(27.12.2010.)