Dzisiaj
przywitamy upragnioną wiosnę. Wiosna astronomiczna zawita u nas
punktualnie o godzinie 23:21
wg UTC (ang. Universal
Time Clock), a więc w
Polsce rozpocznie się o godzinkę później, czyli 21 marca o
godzinie 00:21 - wg czasu polskiego, czyli CET (Central
European Time).
O ile pierwszy dzień wiosny kalendarzowej ustalony jest umownie na
21 marca, o tyle wiosna astronomiczna rozpoczyna się w chwili gdy
słońce przekracza równik. Tak że jutro, jakby nie patrzeć,
obudzimy się już wiosenną porą. To się będzie działo! Przyroda
przebudzi się do życia... i my niejako także... po ostrej,
doskwierającej zimie, choć na szczęście, tym razem krótkiej.
Wiosna,
to najpiękniejsza pora roku. Niesie ze sobą wiele nadziei. Poprawia
nastrój, regeneruje siły witalne naszego organizmu, a co za tym
idzie, przywraca
chęć do życia. Powoduje, że rozkwitamy razem z nią.
Ile
to jutro Marzann popłynie Wisłą i Odrą do Morza Bałtyckiego. Ile
to jutro radości, śmiechów, chichów będzie wokoło. Po parkach,
po lasach. Zwłaszcza nad rzekami. Przecież młodzież szkolna może
jutro ciału pedagogicznemu - a kuku! zrobić i wybyć na wagary już
od samego rana. A co! Pierwszy dzień wiosny jest tylko raz w roku...
a jakże ważny, jakże radosny... Trzeba go więc wykorzystać ile
się tylko da, i jak się da. A inaczej, jak wagarując - się nie
da. Nie na darmo dzień ten zwie się także Dniem Wagarowicza.
Zaś
tutaj, w Niemczech, przykra sprawa, w pierwszym dniu wiosny
kompletnie nic się nie dzieje. Wypytałam o to moje dzieci, a i
wnuczki także... No i nic! Rzeczywiście w dniu tym nikt nie
świętuje. Pierwszy dzień wiosny traktują jak normalny dzień...
Łee, nie wiedzą, co tracą. Co nie?!
Pamiętam
doskonale, jak w latach szkolnych sama ochoczo brałam udział w
takich paradnych wagarach na cześć przywitania wiosny. Całą
klasą, rok w rok, wybywaliśmy nad Odrę celem tradycyjnego
zatopienia zimowej panny Marzanny. A potem, po spełnieniu tradycji,
konkretny luz-blues wagarowy trwał aż do wieczora. Zawsze było
wesoło i radośnie... oj, tak!
Oto
dwie fotki z jednych takich wagarów. Było to w klasie
przedmaturalnej. Fotki wprawdzie jakością nie grzeszą, ale i mój
aparat fotograficzny, Fied-2, nie grzeszył jakością... Wspomnienia
jednak przywołują.
Z
częścią klasowych koleżanek i jednym rodzynkiem z TM nad Odrą...
tuż
po zatopieniu Marzanny.
Za
naszymi plecami widać rzekę. To w tym miejscu zimową pannę z
impetem wywaliliśmy do rzeki... hihihi! ale frunęła, aż spódnica
furkotała nieboraczce w powietrzu. W końcu lotem pikującym pacnęła
w wodę... i rozchełstana, z nurtem rzeki popłynęła do Bałtyku.
Szaleństwom
nie było końca.
Wyleźliśmy
na wiszące nad rzeką drzewo, aby lepiej widzieć, i dłużej, jak w
meandrach rzeki, symbol zimy oddala się ku morzu.
***
Wszystkim
moim Czytelnikom wspaniałej wiosny życzę...
w
zdrowiu i radości!
Zielono
mam
w głowie
Zielono
mam w głowie i fiołki w niej kwitną,
Na klombach mych myśli sadzone za młodu,
Pod słońcem, co dało mi duszę błękitną
I które mi świeci bez trosk i zachodu.
Na klombach mych myśli sadzone za młodu,
Pod słońcem, co dało mi duszę błękitną
I które mi świeci bez trosk i zachodu.
Obnoszę po
ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną.
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną.
(K.Wierzyński)
HKCz
(19.03.2011.