Jak
różnie dziewczynki dojrzewają, przykład mam w swojej rodzince.
Bardzo znamienny przykład. Otóż mam dwie wnuczki, jedną od córki,
drugą od syna. Wiekowo między dziewczynkami jest tylko 8 miesięcy
różnicy, ale kiedy się na nie patrzy, to ta różnica wydaje się
być dużo, dużo większa. Jednak tylko z wyglądu, bo w rozwoju
intelektualnym nie odbiegają od siebie.
Oto
i moje Wnuczki...
Prawda,
że różnica jest wyraźna?
Przez
dwa dni miałam obie wnuczki u siebie. Dziewczynki bardzo się lubią
i często razem przebywają. Często też śpią razem, raz w jednym
domu, raz w drugim, raz w trzecim. Czyli u mnie. Dzisiaj spały u
mnie. Dużo razem
rozmawiałyśmy,
grałyśmy w różne gry, oglądałyśmy rodzinne albumy, trochę też
filmy video z ich narodzin, przeze mnie, rodzinnego kronikarza,
nagrane. Śmiechu było co niemiara, bo dziewczynkom, one same,
wydawały się być jakieś takie poczwarne, śmieszne. W końcu ta
młodsza spytała mnie:
-
Babciu, powiedz mi, już zawsze tak będzie, że my obie będziemy
wyglądać razem jak Pat i Patafil?
-
A nie, zawsze nie... - zaśmiałam się. - Z czasem ta różnica
między wami będzie zanikać, ale z pewnością do końca nie
zaniknie... No bo jak ma zaniknąć, skoro twój tato nie jest taki
wysoki, jak tato twojej kuzynki, który ma prawie 2 metry wzrostu?
-
No właśnie! - zawołała wtedy starsza wnuczka. - Moja mama jest
tak jak i twoja mama i babcia, średniego wzrostu, ale mojemu tacie,
to już... jak babcia mówi, Pan Bóg miarę zgubił... -
zachichotała pociesznie i po chwili dodała: - To pewnie i ja będę
wysoka.
I
tak pewnie będzie, że moja starsza wnuczka, czyli córka mojej
córki, będzie wysoka. Wszystko na to wskazuje. Już w przedszkolu
była najwyższa, a teraz, w szkole, tak samo. I ciągle rośnie...
jak na drożdżach. A ile potrafi zjeść, to nikt nie może
uwierzyć. Szczuplutka jest jak szczypiorek, a je jak przysłowiowy
stary chłop. Jeszcze trochę, a będzie na mnie z góry patrzeć.
Hihihi...! a za parę lat z pewnością pod pachą będę jej
przechodzić.
Tłumaczyłam dziewczynkom, że żadne dziecko nie ma na
to wpływu, jakiego wzrostu będzie w dorosłym wieku. Że każdy
człowiek wzrost ma zakodowany w genach, po rodzicach i dziadkach.
Porównywanie się zaś do swoich rówieśników nie ma najmniejszego
sensu. Każde niespokrewnione dziecko jest inne i podobieństwa w
niespokrewnionych dzieciach doszukiwać się nie można. Żadnego.
Podobieństwo można szukać tylko w swoich rodzicach i dziadkach.
-
A przecież dziadkowie, rodzice mojego taty, nie są tacy wysocy jak
mój tato - słusznie zauważyła moja starsza wnuczka. - Są
średniego wzrostu.
-
Masz rację, kochana... - zgodziłam się z wnuczką. - To jest
rzeczywiście dziwne. Pewnie twojego taty dziadek, albo pradziadek,
był wysoki. Nie zdążyliśmy ich poznać, bo już nie żyją, ale z
pewnością musiało tak być.
Jeszcze
przez chwilę opowiadałam dziewczynkom jak sprawy się mają w
naszej polskiej rodzinie, i kto do kogo jest podobny. Dziewczynki
miały wiele pytań w tym temacie. Na zakończenie naszej rozmowy
dziewczynki spytały mnie jeszcze, czy jak będą już stawać się
kobietami, to czy też się będą tak różnić? Celowo dopytałam
je o co im dokładnie chodzi, bo widziałam po ich minkach, że są
własnym pytaniem trochę speszone. Trochę je ośmieliłam, no i
konkretne pytanie w końcu padło: - „Czy jedna będzie miała już
piersiątka, a druga jeszcze nie?”
Zastanowiłam się na moment, jakby tu je przekonać, że
takie różnice w dojrzewaniu dziewczynek w tym samych wieku są
normalne i porównywanie się między sobą jest bezcelowe.
Przypomniało mi się wtedy, że mam stare zdjęcie z grupką moich
koleżanek rówieśniczek. Postanowiłam im je pokazać i...
przekonać obrazowo. Tym bardziej, że na zdjęciu tym jest też i
moja kuzynka, także z pierwszej linii.
Zdjęcie
jest niestety bardzo sfatygowane. No cóż, jest wiekowe, i też
wiele przeszło... Ale co trzeba - widać.
Grupa
13-latek na kolonii w Świnoujściu.
Byłam
ciekawa, czy moje wnuczki odgadną, która z dziewcząt
to ja... Hihihi...! odgadły bezbłędnie!
to ja... Hihihi...! odgadły bezbłędnie!
Pamiętam, że sama w dzieciństwie miałam problemy ze
zrozumieniem różnic w wyglądzie między swoimi rówieśniczkami.
Czasami się nawet martwiłam, że może ze mną jest coś nie tak,
że tak różnię się od swoich koleżanek. Kto tam kiedy nam mówił
o jakichś tam genach, podobieństwach w dojrzewaniu do swoich matek
i babć. W szkole na pewno nie. A tak bardzo chciało się być
podobnym do swoich koleżanek. Niektórych. Ma się rozumieć, że do
tych bardziej rozwiniętych, o bardziej kształtnych figurkach, a
zwłaszcza... piersiątkach.
HKCz
(26.03.2011.)