O
tak, trzeba nam mierzyć siły na zamiary, póki jeszcze nie jest za
późno. Póki nie doszło do tragedii. Póki nie przeliczymy się ze
swoimi siłami... i nic się już nie będzie dla nas liczyć. Oprócz
zdrowia, które straciliśmy.
Spotkałam dzisiaj w mieście znajomą Serbkę.
Niestety, smutna sprawa, spotkałam ją na wózku inwalidzkim. Kiedy
ją zobaczyłam, własnym oczom nie mogłam uwierzyć. Byłam
przerażona jej sytuacją.
Jeszcze
latem widziałam ją w pełni sił. Opowiadała mi wtedy, że kończą
budowę domu w Serbii. Że pracują z mężem niemalże na 2 etatach,
byleby jak najszybciej spłacić dom, który mają tutaj, w
Niemczech, i jeszcze wybudować drugi dom w Serbii, dla córki. Za
każdym razem, kiedy ją spotykałam, opowiadała tylko o swoich
domach i różnych tam dobrach, w jakie domy te wyposażali.
Wsłuchiwałam się zawsze w jej słowa, ale za nic nie mogłam
zrozumieć, po co im tyle domów. Czy to warto tak szaleć i tracić
zdrowie, pracując bez wytchnienia? Jasne, że posiadanie własnych
domów, to dobra rzecz... Ale takim kosztem?! Nie, to nie dla mnie.
Nigdy takich ludzi nie zrozumiem. A takich, co to gonią za dobrami
materialnymi - różnego typu - jest niestety bardzo dużo... Którzy
zapominają, a niektórzy może nawet nie wiedzą, iż w życiu są
inne wartości, o wiele ważniejsze, niż mieć, posiadać, znaczyć
wiele... Rany, co to w ogóle za życie! Współczuję takim
ludziom.
Do
takich ludzi niestety nic nie dociera. Zachłanność przysłania im
oczy, zabija zdolność rozsądnego myślenia. Są zakodowani na
posiadanie jak najwięcej dóbr materialnych... i nie ma zmiłuj!
Pędzą, gnają, pracują ponad siły, niektórzy nawet rozpychają
się łokciami, aby tylko mieć czym chwalić się przed innymi i...
wzbudzać ich zazdrość. Śmieszą mnie tacy ludzie. Ale z drugiej
strony, naprawdę jest mi ich żal, bo oto nagle w ich życiu
przychodzi taki dzień, kiedy ich wycieńczony organizm „wystawia
im rachunek”. Tak, jak to się zdarzyło mojej znajomej. Wylew krwi
do mózgu, paraliż nóg, długa rehabilitacja, bez gwarancji
powodzenia. I tak miała szczęście, jak mi sama mówiła, że ją
odratowali, ponieważ jej stan był krytyczny. Czy te wszystkie jej
domy cieszą ją teraz? Śmiem wątpić!... Ale o to jej z pewnością
nigdy pytać nie będę.
I
czy to jest sens, tak gnać za dobrami materialnymi? Tego typu
nieszczęście, jakie spotkało moją znajomą, przytrafia się
najczęściej właśnie tym osobom, które w swoim życiu dobra
materialne przedkładają ponad wszystkie inne wartości. Które
przez całe życie szargają swoje zdrowie w pogoni za mamoną, za
coraz to nowymi dobrami. Osobom, które - w dążeniu do szczęścia
- nad dobra materialne przedkładają dobra duchowe, tragedie takie
zdarzają się rzadko. Takie osoby potrafią też być o wiele
bardziej szczęśliwe w życiu. Wiem, bo sama do takich osób należę.
HKCz
(25.03.2011.)