piątek, 6 kwietnia 2018

Mowa polska może być też i zabawna

Każdemu z nas się niekiedy zdarza palnąć coś w rozmowie, co wprawia w osłupienie, albo rozbawia naszego rozmówcę. No cóż, tak bywa, zwłaszcza w chwili emocji, kiedy to czasem nie do końca przemyślane słowa potrafią nam się same wymsknąć z ust... czy spod palców. Jeśli już się tak zdarzy, na co zwróci nam uwagę nasz rozmówca, albo też sami się w porę zorientujemy, nie powinniśmy robić z tego zaraz tam wielkie halo i zawstydzać się. Lepiej z poczuciem humoru podejść do tego co się palnęło. Do rozmówcy także. Przecież to żaden wielki wstyd. Każdemu się to zdarza. Nawet najbardziej wytrawnemu mówcy.

Ja osobiście często mam ubaw po przysłowiowe „pachy” w rozmowie z moją Córką - z jej polskiej mowy. Wprawdzie moja Córka po polsku mówi zupełnie normalnie, bo też nastolatką była jak wyjechaliśmy z Polski, ale czasami zdarzają jej się słowne lapsusy. Bardzo zabawne lapsusy. Zwłaszcza wtedy, kiedy na szybko chce mi coś powiedzieć.
O, chociażby takie dwa przykłady: Przed świętami pomagałam Córce myć okna w jej ogromnym domu (a ma ich, bagatelka, 24 szt.), i przy tej czynności, urządziłyśmy sobie milutkie pogaduszki. Gdy przyszedł już czas na powieszenie wypranych firan i zasłon na wymyte okna, Córka wgramoliła się na drabinkę, a ja jej jedne po drugich podawałam, asekurując ją jednocześnie by z drabinki nie spadła. W momencie, kiedy podawałam jej nowe akurat zasłony na okna w sypialni, dopiero co przez nią kupione, zaśmiałam się i powiedziałam:
- Masz tu te twoje nowe szmatki.
- No wiesz, szmatki?! Przecież to lno! - zareagowała natychmiast Córka, oburzona.
A ja buchnęłam śmiechem i śmiałam się do rozpuku. Córka patrzyła na mnie ze świętym oburzeniem, myśląc, że ja nie daję wiary jej słowom i nabijam się z jej nowo zakupionych, i bądź co bądź, wcale nie tanich zasłon.
Mojej Córce chodziło oczywiście o len, a powiedziała, jak powiedziała. Kiedy jej wyjaśniłam, że śmieję się nie z jej zasłon, a z jej lapsusu słownego, jaki znów popełniała, śmiałyście się obydwie.
Zaś parę dni wcześniej, kiedy Córka była u mnie, jedząc obiad, nagle sobie przypomniała, że ma termin u Steuerberater (tłum. doradca podatkowy), aż podskoczyła i zawołała:
- O rany, za 15 minut muszę być na miejscu! Muszę już jechać... i to szybkim jazdem!
Oj, czasami rzeczywiście aż brzuch mnie boli od tej „polskiej mowy” mojej Córci. Postanowiłam, że będę zapisywać sobie co zabawniejsze perełki jej mowy polskiej i później stworzę coś w rodzaju zbioru wpadek i lapsusów językowych przez nią popełnionych. Warto je utrwalić, żeby mieć się z czego pośmiać... A co, śmiechu nigdy nie za wiele!

Poza tym, muszę przyznać szczerze, że moja Córka jest bardzo uzdolniona językowo. Jak przyjechaliśmy do Niemiec, sama - w ciągu trzech miesięcy - nauczyła się mówić po niemiecku. Kiedy mój Syn (2,5 roku młodszy), mówił zaledwie „niemszczyzną podwórkową”. A ja i do tej pory nie umiem poprawnie mówić po niemiecku. Owszem, „szprecham” dużo... hihihi! ale gramatyka jęz. niemieckiego kłania mi się niemalże w każdym moim zdaniu. Mój Syn zawsze śmieje się ze mnie i nazywa moją niemszczyznę „Indiana Deutsch”. Śmieję się razem z nim, bo zdaję sobie sprawę, że wiele w tym racji. No ale cóż mi począć, skoro ze mnie taki antytalent do języków obcych? Zaś moja Córka - w międzyczasie - zdążyła opanować już kolejny język obcy, język włoski, i nosi się już z zamiarem nauki języka hiszpańskiego. A potem... no, przynajmniej mój Zięć ma taką nadzieję, powinna się przymierzyć do języka francuskiego. Ja też jestem za... Bo wypadałoby, skoro urodziła dzieci z domieszką krwi francuskiej.

Wrócę jeszcze jednak do polskiej mowy, bo chciałabym dodać, że bawią mnie tylko słowne lapsusy, przekleństw natomiast nie znoszę. Nie mogę zdzierżyć, kiedy słyszę, jak ktoś wulgarnie kaleczy naszą kochaną polską mowę. Niedobrze mi się wręcz robi. Ludzi, którzy klną jak najęci, omijam szerokim łukiem. Zaś przeklinająca młodzież, bardzo mnie smuci. Już kiedyś dałam temu wyraz, zamieszczając na blogu wpis pt. „Polska Mowa”. Jeśli ktoś ma ochotę go przeczytać, proszę kliknąć w tytuł, jest zalinkowany.


Dzieło mojej Córki...
dobitny wyraz jej podejścia do polskiej mowy,
i pewnie nie tylko polskiej.
 

HKCz 
  6.05.2011
PS
(7.05.2011. - godz. 20-ta)
Wiecie co ludzie, jestem dumna, akurat oglądałam Wiadomości TVP, i aż zaniemówiłam z wrażenia, ponieważ nagle, ni stąd, ni zowąd, zobaczyłam, iż poniższy rysunek mojej Córki został pokazany w Wiadomościach TVP, a przy nim, wyemitowano wypowiedź prof. Bralczyka oraz prof. Miodka na temat wulgaryzmów w polskiej mowie. To dla mnie... dla nas, wielka rzecz, jakby nie patrzeć. Obie mamy nadzieję, że  to coś zmieni w naszej polskiej mowie. Bardzo byśmy sobie tego życzyły, Halszka z Bakusią.