czwartek, 5 kwietnia 2018

Święta Wielkanocne minęły radośnie

Jak co roku, święta spędziłam z rodzinką. Wiele się działo przez te dwa świąteczne dni, a najwięcej w pierwszym dniu. Najpierw tradycyjne śniadanie wielkanocne u mojej Córki, a po nim, wyczekiwany przez Wnuczki moment szukania w ogrodzie prezentów od wielkanocnego zajączka.
Zanim przed śniadaniem przekroczyłam próg domu Córki, uśmiałam się zdrowo już u progu, bo oto jaki obrazeczek zastałam pod drzwiami wejściowymi.

Marchewka z karteczką o treści: „für den Osterhasen” (tłum. - dla wielkanocnych zajączków).


To moja starsza Wnuczka wpadła na taki pomysł... by zachęcić zajączka do wejścia w progi ich domu.


Mój 5-letni Wnuczek, jeszcze przed śniadaniem, co rusz biegał do drzwi wejściowych i zaglądał czy marchewka aby już nie zniknęła. Za każdym razem wracał smętny i biegł od okna do okna, by sprawdzić, czy zajączek skądś nie nadchodzi.

Po śniadaniu wielkanocnym Wnuczki usiadły w kuchni przy oknie i zaglądały do ogrodu, wypatrując zajączka. 



A zajączek, jak to zajączek, wprawdzie progu nie przekroczył, ale marchewkę spałaszował. A to był znak (o czym donośnym głosem oznajmił Tata), że można już zacząć szukać za prezentami w ogrodzie.

Wnuczki wszędzie zaglądały... pod każdy krzaczek, pod każde drzewo, pod każdą ławeczkę.



Radości przy tym szukaniu było co niemiara. I choć było trochę mokro, bo wcześniej spadł deszcz, dzieciaczki ochoczo biegały po ogrodzie w poszukiwaniu prezentów. A każdy znaleziony prezencik, wywoływał u nich salwę niepohamowanej radości. U starszyzny nie inaczej.

No i proszę, jest i kolejny znaleziony prezencik.



Wszystkie znalezione prezenciki, Wnuczki znosiły w jedno miejsce przy schodach, i dalej gnały szukać kolejnych. A każde gnało w inną stronę ogrodu. I tylko się nawoływały, informując się nawzajem, czy coś znalazły. Nagle Wnuczka zawołała:
- Babciu, tu jest coś dla ciebie!
- No coś ty! - zawołałam w odpowiedzi, nie dając wiary.
- Przecież widzę, tu pisze: „dla babci”... Choć zobacz!

No rzeczywiście, zajączek był bardzo łaskawy (jak co roku zresztą)...
i babcię też obdarował.


Jakby kto nie wierzył, proszę bardzo, oto dowód z bliska.



Ależ się tych prezentów nazbierało. Wnuczki były przeszczęśliwe. Kiedy „zajączek” w osobie Mamy, ogłosił, że to już wszystkie prezenciki. Rozpoczął się bardzo podniecający moment. Rozpakowywanie.

Radosny to obrazek... hihihi! i to nie tylko dla maluszków.


Kiedy dzieci są szczęśliwe, dorośli są szczęśliwi podwójnie.

HKCz
(24.04.2011.)