Jak
co roku, święta spędziłam z rodzinką. Wiele się działo przez
te dwa świąteczne dni, a najwięcej w pierwszym dniu. Najpierw
tradycyjne śniadanie wielkanocne u mojej Córki, a po nim,
wyczekiwany przez Wnuczki moment szukania w ogrodzie prezentów od
wielkanocnego zajączka.
Zanim
przed śniadaniem przekroczyłam próg domu Córki, uśmiałam się
zdrowo już u progu, bo oto jaki obrazeczek zastałam pod drzwiami
wejściowymi.
Marchewka
z karteczką o treści: „für den Osterhasen” (tłum. - dla
wielkanocnych zajączków).
To
moja starsza Wnuczka wpadła na taki pomysł... by zachęcić
zajączka do wejścia w progi ich domu.
Mój
5-letni Wnuczek, jeszcze przed śniadaniem, co rusz biegał do drzwi
wejściowych i zaglądał czy marchewka aby już nie zniknęła. Za
każdym razem wracał smętny i biegł od okna do okna, by sprawdzić,
czy zajączek skądś nie nadchodzi.
Po
śniadaniu wielkanocnym Wnuczki usiadły w kuchni przy oknie i
zaglądały do ogrodu, wypatrując zajączka.
A
zajączek, jak to zajączek, wprawdzie progu nie przekroczył, ale
marchewkę spałaszował. A to był znak (o czym donośnym głosem
oznajmił Tata), że można już zacząć szukać za prezentami w
ogrodzie.
Wnuczki
wszędzie zaglądały... pod każdy krzaczek, pod każde drzewo, pod
każdą ławeczkę.
Radości
przy tym szukaniu było co niemiara. I choć było trochę mokro, bo
wcześniej spadł deszcz, dzieciaczki ochoczo biegały po ogrodzie w
poszukiwaniu prezentów. A każdy znaleziony prezencik, wywoływał u
nich salwę niepohamowanej radości. U starszyzny nie inaczej.
No
i proszę, jest i kolejny znaleziony prezencik.
Wszystkie znalezione
prezenciki, Wnuczki znosiły w jedno miejsce przy schodach, i dalej
gnały szukać kolejnych. A każde gnało w inną stronę ogrodu. I
tylko się nawoływały, informując się nawzajem, czy coś
znalazły. Nagle Wnuczka zawołała:
-
Babciu, tu jest coś dla ciebie!
-
No coś ty! - zawołałam w odpowiedzi, nie dając wiary.
-
Przecież widzę, tu pisze: „dla babci”... Choć zobacz!
No
rzeczywiście, zajączek był bardzo łaskawy (jak co roku
zresztą)...
i babcię też obdarował.
Jakby
kto nie wierzył, proszę bardzo, oto dowód z bliska.
Ależ
się tych prezentów nazbierało. Wnuczki były przeszczęśliwe.
Kiedy „zajączek” w osobie Mamy, ogłosił, że to już wszystkie
prezenciki. Rozpoczął się bardzo podniecający moment.
Rozpakowywanie.
Radosny
to obrazek... hihihi! i to nie tylko dla maluszków.
Kiedy
dzieci są szczęśliwe, dorośli są szczęśliwi podwójnie.
HKCz
(24.04.2011.)