wtorek, 3 kwietnia 2018

Sauna i jej dobrodziejstwa

W dzieciństwie i wczesnej młodości miałam problemy z reumatyzmem. Nieraz łamało mnie w kościach. Kiedy w wieku dwudziestu paru lat zaczęłam chodzić do sauny, problemy reumatyczne się skończyły. I to całkowicie. Do dziś dnia. Bo też do dziś dnia jestem stałą bywalczynią sauny... Ba, chodzenie do sauny stało się moim nawykiem, który tak bardzo wszedł mi w krew, że wręcz nie wyobrażam sobie życia bez sauny. Dzięki saunie moje zdrowie bardzo zyskało. Kiedyś też często łapałam przeziębienia, teraz, jak tylko poczuję że mnie coś bierze, pędzę do sauny. Po saunie wracam do domu jak nowo narodzona. Po przeziębieniu nie ma śladu.
Dla mnie sauna (zwłaszcza fińska), to prawdziwe dobrodziejstwo, nie tylko ze względu na zdrowie, ale i... hihihi...! na przemijającą urodę. Chichoczę, ale to prawda! Nigdy nie miałam problemów z jakimś tam cellulitem, czy z czymś takim podobnym, a związanym z wyglądem mojej powłoki cielesnej. Może to zasługa też i dobrych genów po moich przodkiniach, ale fakt faktem, że po każdorazowym pobycie w saunie czuję, że moja skóra młodnieje. Krew zaś buzuje mi w żyłach aż miło. Staję się jakaś taka lekka, że fruwać mi się chce. Ha, nic w tym dziwnego! No bo też sauna naprawdę doskonale relaksuje i odpręża.

Co powoduje tak wspaniałe samopoczucie w saunie? Ano powoduje je intensywne rozgrzanie skóry. To wynik wysokiej temperatury (90° do 120°C - w zależności od sauny), która pobudza ukrwienie i zmiękcza naskórek, dzięki czemu skóra się pięknie oczyszcza. Tłuszcz i zanieczyszczenia łatwiej wydobywają się przez rozszerzone ciepłem pory. Silne pocenie wzmaga natomiast pracę nerek, dzięki czemu z organizmu szybciej usuwane są toksyny oraz uboczne produkty przemiany materii. Po każdorazowym seansie w saunie koniecznie trzeba się ochłodzić. Takie naprzemienne ogrzewanie i oziębianie ciała hartuje organizm i stabilizuje układ immunologiczny. Należy też pamiętać, aby uzupełniać płyny w czasie relaksowania się między zabiegami w saunie. Do tego celu najlepsza jest woda mineralna niegazowana.

Różne są szkoły co do częstotliwości odwiedzania sauny, ilości seansów, i czasu ich trwania. Ja mam swoją własną, wypróbowaną już od wielu, wielu lat. Do sauny staram się chodzić raz w tygodniu, a jak czas nie pozwala, to przynajmniej 2 razy w miesiącu. Przy każdorazowych odwiedzinach, wchodzę do sauny 4 razy. Pierwszy mój pobyt w saunie trwa 15 minut, drugi 12, trzeci 10, i czwarty też 10. Po każdym wyjściu z sauny wchodzę pod prysznic, na przemian ciepły i zimny, a potem wskakuję do baseniku z lodowatą wodą. Chwilę w nim posiedzę, ale kiedy tylko poczuję, że woda zaczyna mi kości wykręcać, wyskakuję z niego jak z procy. Po pierwszym i po trzecim seansie w saunie, łącznie z zabiegiem ochładzania organizmu, wchodzę jeszcze do łaźni parowej. Kąpiel w takiej łaźni działa bardzo orzeźwiająco. Łagodna temperatura i bardzo wysoka wilgotność względna, jaka tam panuje, zapewnia doskonałą inhalację dróg oddechowych i ułatwia ich oczyszczanie. Obniża też napięcie mięśniowe, rozszerza naczynia krwionośne i ułatwia przepływ krwi. Działa odprężająco i regenerująca na skórę. Skóra staje się wyjątkowo gładka i miękka... jak u niemowlaka. Serio! Nie żartuję. Po kilkunastu minutowym pobycie w łaźni parowej, wychodzę na zewnątrz, ubieram się w płaszcz kąpielowy i pędzę do pokoju wypoczynkowego. Tam kładę się na leżankę i przykrywam ciepłym kocem. Odpoczywam sobie tak z pół godzinki, czytając, albo rozmawiając ze współsaunowiczami. Nieraz nawet i dłużej, jak przytrafi mi się zdrzemnąć (co jest nawet bardzo wskazane), i znów wchodzę do sauny. Czasami też, zaraz po wyjściu z sauny i ochłodzeniu ciała, wychodzę na świeże powietrze, do atrium. Tam można sobie pospacerować, albo poleżeć na specjalnych leżankach. W zimie zaś można się wytarzać w śniegu, albo się nim natrzeć. Taki zabieg wspaniale działa na skórę. Skóra aż pulsuje.

W saunie ważną rolę odgrywa też aromaterapia. Jej dobroczynne efekty uzyskać można poprzez polewanie gorących kamieni wodą z rozpuszczonymi w niej olejkami zapachowymi. Ciepło, które oferuje sauna, w połączeniu z łagodną wonią olejków aromatycznych wspaniale działa na samopoczucie. Nasyca zmysł węchu cudowną wonią darów przyrody. Tym sposobem relaks w saunie staje się poniekąd odbiciem wypoczynku na łonie natury. Wystarczy zamknąć oczy... i poczuć się jak na przechadzce po pachnącym świerkiem lesie lub po świeżo ściętej, zielonej trawie. Olejków do sauny jest cała gama, ale ja najbardziej lubię olejek o zapachu lawendowym, żeńszeniowym, sandałowym i mięty pieprzowej. No, i czasami też o zapachu cytrusowym.
W saunach, w których bywam, polewaniem kamieni wodą z olejkami zapachowymi zajmują się panie z obsługi. Co pół godziny któraś z nich wchodzi do sauny i z takiego stylowego, drewnianego wiaderka, rzeźbioną w drewnie chochlą, czerpie wodę z rozpuszczonym w niej olejkiem (każdego dnia polecany jest inny zapach), i powoli polewa gorące kamienie. Wytworzona w ten sposób para przez moment aż parzy... ale przyjemnie. Zapewniam! Potem, kiedy pani z obsługi opróżni już wiaderko, dużym ręcznikiem wachluje powietrze, coby nasączona aromatycznym olejkiem para, rozeszła się po całej saunie dokładnie. Ależ wspaniale się wtedy oddycha!
O tak, sauna to prawdziwe dobrodziejstwo. A korzystać z niej może każdy. No, może prawie każdy. Przeciwwskazań do korzystania z sauny jest naprawdę niewiele. Nawet w przypadkach wielu chorób przeciwwskazań nie ma. Ba, w niektórych chorobach sauna jest wręcz wskazana. Jeśli ktoś ma jednak jakieś wątpliwości może zasięgnąć opinii lekarskiej.

W każdym bądź razie, ja, stara saunowiczka, gorąco saunę polecam. Wystarczy spróbować. Przecież nikt nie musi zaraz siadać na najwyższych ławkach pod sufitem, gdzie temperatura jest najwyższa (nowicjusze zaczynają od najniższych pięter), ani też przebywać w jej wnętrzu określony dla danej sauny czas. Można sobie wg własnych doznań i samopoczucia jedno i drugie stopniować. Jestem pewna, że większość osób, które do tej pory mają wewnętrzne opory przed sauną, jak tylko raz jej spróbują, będą do niej wracać.

Jedna z odwiedzanych przeze mnie saun.


Wnętrze tej sauny wygląda jak kurnik z grzędami, co nie?
Z tą różnicą jednak, że na tych „grzędach” się leży nie siedzi... no, przynajmniej powinno się leżeć, tak jest lepiej dla zdrowia. Jeśli jednak nie ma na to dość miejsca, ze względu na liczną grupę saunowiczów, to przynajmniej nogi należy położyć na wysokości miejsc siedzących.
Do sauny wchodzi się zawsze nago, i z dużym ręcznikiem, na którym się kładziemy.


Łaźnia Turecka w Antalii.

Z łaźni tej nie byłam zbytnio zadowolona. Jak dla mnie, za mało 
w niej pary i za niska temperatura.

Wspomnę jeszcze, że zanim poddam się dobrodziejstwu sauny, korzystam najpierw z pływalni. W zależności od nastroju, pływam sobie jakieś 30-45 min., a potem pędzę z wielką przyjemnością do podziemia, czyli do pomieszczeń sauny.

HKCz
14.11.2010