Ech, ty lato
ukochane,
już pożegnać
ciebie czas...
Trudno jest
mi w to uwierzyć,
wszak
zielony jest wciąż las.
Kwiatki
kwitną wciąż na łąkach,
ptaszków
śpiewy słychać jeszcze,
słonko
grzeje wciąż przyjemnie...
a wieczorem
grają świerszcze.
Lato,
lato, jesteś jeszcze?!...
Wiem, że
płonna to nadzieja,
bo ty w świat
już wyruszyłeś...
innym krainom
swe piękno poniosłeś,
a u nas
miejsca jesieni ustąpiłeś.
Pożegnałeś
nas jednak bardzo pięknie,
barwnie,
pachnąco... i słonecznie.
I my cię
żegnamy lato kochane,
żałując,
że trwać nie możesz wiecznie.
Lato,
lato, a może jesteś jeszcze?!...
Cisza... nie
słychać twej odpowiedzi,
znaczy,
nadziei nie ma już żadnej!
Odszedłeś
od nas na rok calusieńki...
lecz wrócisz
- jak zawsze - w szacie paradnej.
Fragmenty
paradnej...
pożegnalnej... powłóczystej szaty lata.
W
aromatów pełen las - można iść na grzyby...
a
jak ktoś woli akweny, może iść na ryby.
Gdy
męczą kogoś napady uporczywej czkawki,
może
się jej pozbyć... dorodne depcząc purchawki.
Nachapać
się kosmicznej energii na zapas nam potrzeba...
biegając
boso po łące pod baldachimem nieba.
Należy
się też nawdychać zapachu krokusów...
by
móc być potem kontent z miłosnych zakusów.
Na
zapas się pasą też i krówki na polanie...
bo
wiedzą iż zapach lata w mleku pozostanie.
HKCz
25.09.2010