Przepiękna
pogoda sprawiła, że znów mnie poniosło wraz z rodzinką na łono
natury. Był też jeszcze jeden ważny powód...
Tym
razem wędrowaliśmy po Schwarzwaldzie (Czrny Las). Schwarzwald, to
zrębowy masyw górski w południowo-zachodnich Niemczech
rozciągający się od południowego krańca do środka
Baden-Württemberg (Badania-Wirtembergia) na długości około 160 km
— od Pforzheim na północy do Waldshut. Masyw zbudowany jest
głównie z granitów i skał metamorficznych, wschodnia i północna
część z piaskowców triasowych. Zachowały się też tutaj ślady
zlodowacenia plejstoceńskiego w postaci jezior cyrkowych i moren. Najwyższym szczytem w paśmie górskim Schwarzwaldu jest Feldberg
1493 m.
Schwarzwald
silnie jest porozcinany licznymi dolinami rzek. We wschodniej jego
części ma swoje źródła rzeka Dunaj. Obszar Schwarzwaldu jest
stosunkowo gęsto zaludniony, stałe osady występują do wysokości
1265 m. Jest to popularny region turystyczny wraz z licznymi
ośrodkami sportów zimowych. Występują tu źródła ciepłych wód
mineralnych, a co za tym idzie, liczne uzdrowiska. Najbardziej znane,
to Baden-Baden.
Wybywając
z domu, mieliśmy zamiar dotrzeć na szczyt Feldberg, ponieważ
Dzieci chciały mi pokazać, gdzie w zimie zjeżdżają na nartach.
No i też chcieliśmy nałapać promieni słonecznych i wygrzać się
na zapas przed zimą, wszak Feldberg słynie jako jedno z najbardziej
nasłonecznionych miejsc w Niemczech (1700 godzin słońca rocznie).
Niestety
było tam tak dużo ludzi, że mieliśmy problemy z zaparkowaniem
auta. Pojechaliśmy więc dalej by dotrzeć na czwarty pod względem
wysokości szczyt w Schwarzwaldzie, o nazwie Belchen
(1414 m). Dotarliśmy na niego korzystając z
kolejki linowej.
No to
fruuuu... do góry!
Miło kołyszą
się te kapsuły (czyt. wagoniki), a przy słupach
podtrzymujących robią takie fajne: hop-siup!
podtrzymujących robią takie fajne: hop-siup!
Aż serce się
raduje!
A je
niesie... wyżej, coraz wyżej!
królestwo
niczyje... (?) E tam, królestwo nas wszystkich!
Wnusie miały
frajdę, że ho, ho!
Titisee to
naturalne jezioro o długości 2 km i około 700 m szerokości.
Po jeziorze kursują stateczki. Niestety nie załapaliśmy się już na ostatni kurs.
Po jeziorze kursują stateczki. Niestety nie załapaliśmy się już na ostatni kurs.
Pospacerowaliśmy
sobie jednak wzdłuż linii brzegowej.
I nawdychaliśmy się jesiennego zapachu wody.
Tak
to już z nami jest, że głów naszych w kadrze razem
ująć nie sposób. No cóż, mój drugi Syn ma prawie 2 m wzrostu.
ująć nie sposób. No cóż, mój drugi Syn ma prawie 2 m wzrostu.
Czas
wracać do domciu! - zarządził nasz kochany Przewodnik,
i nakazał wymarsz do samochodu.
i nakazał wymarsz do samochodu.
Wycieczka
była wspaniała, ale tym razem nie zrobiłam zbyt dużo zdjęć.
Byłam w „dziwnym” nastroju. Zresztą, moje Dzieci również. Co
też było tego powodem?... Ano potworna diagnoza, jaką dwa dni
wcześniej dostałam od mojego lekarza domowego. Ech życie, kocham
cię nad życie...
I bardzo
dobrze, bo jak się po kolejnych trzech dniach w Klinice w
Sigmaringen okazało, mój lekarz się pomylił...
HKCz
(12.10.2010)