poniedziałek, 2 kwietnia 2018

Wycieczka do Wimsener Höhle

Ostatnia niedziela września nie była zbyt piękna, jeśli chodzi o pogodę, ale i tak była bardzo miła. W dniu tym urządziliśmy sobie rodzinną wycieczkę po Schwäbische Alb (Jura Szwabska). Docelowo chcieliśmy zwiedzić Wimsener Höhle (jaskinia) w okręgu Zwiefalten.
 

No to w drogę!


Witaj przygodo!
 

Trochę informacji o Jurze Szwabskiej:

 
Jura Szwabska to kraina, która wynurzyła się przed milionami lat z morza jurajskiego. Jej oryginalne formy geologiczne przeplatają się z łagodnymi wzniesieniami. To charakterystyczne niewysokie pasmo o szerokości 50 kilometrów ciągnie się na długości około 220 kilometrów i przecina na ukos Badenię-Wirtembergię od zachodnich brzegów Jeziora Bodeńskiego aż po kotlinę Nördlinger Ries.
 


W czasach prehistorycznych zionęły tu ogniem wulkany. Kosmos też tu zadziałał. Bo spuścił w to miejsce ogromny meteoryt. Wskutek czego powstały dwie kotliny: Nördlinger Ries i Steinheimer Becken.

Jura Szwabska była jednym z najbardziej wulkanicznych obszarów na ziemi. Wiele występujących w tutejszej przyrodzie znalezisk i fenomenów związanych z historią ziemi, czyni z tej krainy jedyny w swoim rodzaju park geologiczny. Rzadkie skamieliny pradawnych zwierząt można tu znaleźć także i dziś.


Po dwóch godzinach jazdy dotarliśmy do Wimsener Mühle.


Na zdjęciu widoczny jest stary młyn (Mühle)
zaadaptowany na gospodę.


Obok gospody znajduje się zabytkowy jaz (Wehr)
(pochodzący z XII w. - od kiedy powstały tutaj młyny).


W krystalicznie czystej wodzie pływają
sobie piękne rybki - Forelle (pstrągi) - widać je na tle wodorostów.


A oto i jaz, niemalże w całej swej okazałości.


Po prawej stronie jazu nasze (w wiadomych barwach)
baloniki... tylko się nieco rozjechały.


Wejście do Wimsener Höhle (jaskini). 
Od czasu wybudowania jazu (XII w.) jaskinia została zalana
wodą i można się po niej poruszać jedynie łódką. Jest to jedyna
w Niemczech tego typu - wodna jaskinia.


W oczekiwaniu na łódkę.


Po jaskini może pływać jedynie jedna łódka.


Łódka, która wypływa z turystami już z jaskini, musi na
ostatnich metrach czekać aż druga łódka wpłynie do środa,
inaczej by się nie zmieściły.


No to wpływamy w czeluście jaskini!


Bardzo miły i wesoły Przewodnik nam się dostał... co rusz
buchaliśmy salwą śmiechu... choć on tylko o historii opowiadał.
Przewodnik łódkę wprawiał w ruch bez żadnego wiosła,
jedynie rękoma odpychał się od ścian jaskini
Sklepienie jaskini jest tak niskie, że co chwile trzeba było
nam się schylać, aby głową nie zahaczyć... Oj, ale by bolało!



Trasa przejazdu, a właściwie przepływu po jaskini, jest pięknie
oświetlona świecami. Wspaniałe to wrażenie. Skały mienią się w przeróżnych barwach, a cudownie krystaliczna woda (gł. miejscami 4-5 m), połyskuje zielenią szmaragdu.


Dopływamy do końca trasy dozwolonej dla turystów.


Tu musieliśmy już niestety zawracać, bo to bardzo niebezpieczne miejsce. Głębokość 70 m. Miejsce dostępnie jedynie dla grotołazów. To w tym miejscu nurkują by dostać się do kolejnych, niżej położonych jaskiń... „bajkowych jaskiń naciekowych, wyczarowujących różne podziemne światy”, jak mówi nasz Przewodnik.
Och, jakże bym chciała tam być... skoro bajkowe!


Po wyjściu z jaskini, wędrówka po Geopark Schwäbische Alb.


Czuć już jesień, ale i jeszcze coś... Może to zapach
jurajskich dinozaurów?


Co rusz natykamy się na piękne akweny.


Woda w nich czyściusieńka, w odcieniu szmaragdu.


A w wodzie życie kwitnie...


I roślinki piękne rosną, i rybki spokojnie pływają...
Och, cóż za jurajskie... znaczy się... rajskie widoki!


A to zdjątko zrobił mój 4-letni Wnusio... Hihihi!... ale gdzie?
Ano w toalecie... Ha, ale w toalecie zabytkowej gospody.


... i bardzo mnie prosił, abym zamieściła je u siebie na blogu...
Co niniejszym czynię. Też mi się bardzo podoba...
Bo wręcz uwielbiam uśmiechnięte buzie.
 

HKCz
7.10.2010