W
niedzielę wybrałam się wraz z Córką i jej Rodzinką na wyspę
Mainau na jeziorze Bodeńskim. Wycieczka była wspaniała, bo też
wyspa ta, zwana Wyspą Kwiatów, jest wielką atrakcją turystyczną.
Ponad milion turystów rocznie ją odwiedza. I my w niedzielę do
tego grona turystów się wpisaliśmy. Na ten rok, rzecz jasna, gdyż
w poprzednich latach na wyspie też bywaliśmy.
Wyspa
Mainau znana jest ze znajdujących się na niej jednych z
najpiękniejszych na świecie ogrodów botanicznych. Ciepły i
wilgotny mikroklimat, jaki panuje na wyspie, umożliwia uprawę
egzotycznych roślin przez cały rok na okrągło.
To
były książę Szwecji, hrabia Lennart Bernadotte, który osiadł na
wyspie od 1932 r., zamienił wyspę Mainau w istny raj botaniczny.
Hrabia Lennart dostał tę wyspę od swojego ojca,
króla Gustawa V, kiedy to
król pozbawił go praw do dziedziczenia tronu oraz tytułu
książęcego. Powodem tego był mezalians, jaki hrabia Lennart
popełnił, zawierając - nierówny stanem - związek małżeński z
Karin Emmą Louise Nissvandt.
Mówi
się, że piękno ogrodów botanicznych na wyspie Mainau, to efekt
wielkiej miłości.
hrabiego Lennart`a do Karin. I pewnie wiele w tym prawdy, bo też do
dziś dnia, kto przebywa na wyspie, odczuwa fluidy jego wielkiego
uczucia. To nie kto inny, jak hrabia Lennart sprawił, że cała
wyspa Mainau wygląda tak bajecznie do dziś dnia. To on sprowadzał
rośliny z całego świata i sadził je własnymi rękami. Był nie
tylko wspaniałym botanikiem i projektantem ogrodów, ale także
wybitnym fotografikiem
i organizatorem. To też
on zapoczątkował trwające do dziś spotkania laureatów Nagrody
Nobla w nieodległym Lindau. Pod koniec życia zarząd nad wyspą
przekazał rodzinie. Na wyspie mieszkał do śmierci. Zmarł w 2004
roku w wieku 95 lat.
Pierwsze
ślady osadnictwa na wyspie datuje się na ok. 3000 lat p.n.e. W 15
r. p.n.e. Rzymianie podbili miejscowych Celtów i wykorzystali wyspę
do budowy warowni, stoczni i jednocześnie portu floty Jeziora
Bodeńskiego. Od IX do XIII wieku wyspa była w posiadaniu Klasztoru
Reichenau, potem przeszła pod władanie Zakonu Krzyżaków i
należała do Zakonu aż do połowy XIX wieku. Później wyspę
nabył wielki książę Badenii, Fryderyk I. I to właśnie on zaczął
zamieniać wyspę w ogród botaniczny.
Choć
jest początek wiosny i nie ma jeszcze aż tyle zieloności i
kwiatów, to jednak wyspa Mainau i tak wygląda bajecznie. Tyle
cudownych okazów w szklarniach zobaczyliśmy. Także i
przeróżnych kolorowych motyli wśród roślin tropikalnych. Motyle
to kolejna atrakcja wyspy. Siadają zwiedzającym na ramionach,
głowach, pozwalają się fotografować. Bardzo dużo zobaczyliśmy i bardzo dużo aparatami
fotograficznymi uwieczniliśmy. Tak dużo, że nie w sposób
wszystkie te fotki tutaj zamieścić. Zamieszczam więc tylko pewną
ich ilość. Z pozostałych utworzyłam już sobie ogromny album. Z
pewnością nieraz te śliczne fotki będę oglądać i wykorzystywać
do swoich... „wyższego rzędu” celów.
No
dobrze, niechaj już fotki mówią za mnie... i przebieg naszej
wycieczki po bajecznej wyspie pokazują.
Zanim
weszliśmy po drewnianym mostku na wyspę, na niebie coś się
pojawiło? A cóż to takiego? Rany, czyżby to UFO?
A
nie, to nie UFO, to ogromny Zeppelin wita nas!
No
to wchodzimy na wyspę kwiatów...
Piękne,
szerokie alejki prowadzą nas dookoła wyspy...
Szczęśliwa,
maszeruję równym krokiem.
Wnuczki
objeżdżały wyspę na hulajnogach, i dookoła obserwowały
wszystkie atrakcje. Tym razem zainteresował je zegar słoneczny.
Dzięki pięknej, słonecznej pogodzie, Papa miał możliwość
dokładnego wyjaśnienia im zasad funkcjonowania zegara, no i
oczywiście zademonstrował im... tj. pokazał, która jest godzina.
Córkę zaś, jako że ma wrodzony talent ogrodniczy (nie, nie po
mnie, po swojej Babci, a mojej Mamie), najbardziej interesowały
kwiaty na rabatkach.
Liści
na drzewach jeszcze mało co, ale magnolie kwitną już pięknie...
dodając pobliskim drzewom otuchy, i zachęcając do wypuszczenia
listków.
W
oddali widać ogromnego pawia... oczywiście całego z kwiatów.
Wzdłuż
alejek rosną ogromne, dziwaczne drzewa, zwłaszcza ich poplątane
korzenie wydają się być bardzo dziwaczne... A to akurat
staruszka-sekwoja.
Wnuczka
była nią zachwycona. Cała reszta zresztą też.
Potęga
kilkusetletnich drzew... Ile rzeczy widziały, ile słyszały...
...O
czym szumią stare drzewa,
Gdy
wiatr im na liściach gra?
Szumią
o zamierzchłych czasach,
O
przeróżnych ludzkich losach…
Długo żyjąc wiele
widziały,
Choć w jednym miejscu
zawsze stały.
Szumią o wszystkim, co
kto woli,
O ludzkiej doli… i
niedoli.
Szumią o ludzkiej
podłości i krzywdzie,
Nie lubią tego wprawdzie,
Ale jeśli chcesz i o tym
poszumią...
Drzewo najdelikatniej
wyszumieć to umie.
Szumią o pięknie całego
świata,
Gdyż los ludźmi po Ziemi
miota…
A potem ludzie pod drzewem
siadają
I o cudach świata
opowiadają.
Szumią o wielkiej potędze
miłości,
O oczarowaniu, a nawet
zazdrości.
Wszystko to od ludzi
usłyszały,
Bo jako niemy spowiednik
przez wieki stały.
Ta
stareńka sekwoja, aż się prosi, by się pod nią położyć...
...Wystarczy się pod drzewem
położyć,
Złączone ręce pod głowę
podłożyć,
Zamknąć oczy i się
wsłuchać,
A drzewo ci będzie
szumieć do ucha:
— I ty mój drogi
wyobraźni oczami
Żył będziesz w bajce z
innymi postaciami.
A będą w niej dobrzy i
źli ludzie…
Będziesz walczył w znoju
i trudzie
Ze złem całego świata i
ohydnym potworem.
I zawsze zwyciężysz, i
to z honorem.
Upojony zwycięstwem
uwierzysz w siebie
I w dobrych ludzi na
Ziemi… nie w Niebie.
Zło będziesz zawsze
dobrem zwyciężał,
Bo pojmiesz dobro i w nim
będziesz tężał.
Gdy czas już będzie do
rzeczywistości powrócić,
Wstań i obejmij drzewo
zanim do domu wrócisz.
Poczujesz w sobie błogie
ukojenie i anielski spokój,
Twe smutki pójdą precz,
a w duszy zapanuje pokój...
Hihihi...!
ależ się rozmarzyłam, co nie?! No dobra, wracam do
rzeczywistości... i wędruję po wyspie dalej.
Grunt,
to solidne korzenie... rodzinne - mam na myśli także.
Dziwna
ta aleja drzew... a właściwie dziwne drzewa. Nawet nie wiem,
co to
za jakie, bo akurat w tym dniu aleja była zamknięta dla turystów.
Po
niektórych drzewach wspinanie się jest dozwolone, co moje Wnuczki
nie omieszkały oczywiście wykorzystać.
W
stawach aż się roi od złotych rybek, ale są także i inne rybki.
Dużo jest zwłaszcza forelli. No i oczywiście kaczek. A ten tu
upierdliwy kaczor, ciągle się czegoś domagał... Pewnie to jakaś
obsesja kacza!
Żółwi
też jest od groma... Wiele z nich pamięta hrabiego Lennart`a
z
dawnych lat.
Tulipanowe
zbocze... Po środku płynie pięknie uregulowany strumień, którego
wody wpadają do jeziora.
O,
Wnusie, patrzcie, kto tam idzie?! To chyba sama hrabina Karin Emma,
ze swoimi damami...
A
nie, to nie Karin, przecież to nie ta epoka... To pewnie damy z
czasów
wielkiego
księcia Badenii, Fryderyka I.
Parę
chwil później, kiedy z Córką wędrowałyśmy po szklarni z
orchideami, podziwiając piękno natury oraz rąk ogrodników, a
także uwieczniając co piękniejsze okazy, damy podeszły do Wnucząt
i Zięcia, i długo z nimi rozmawiały. Dzieciaczki były
przeszczęśliwe... Hihihi! mój Zięć, jakoś dziwnie też.
A
to ogromna baszta przed barokowym pałacem oraz kościołem Św.
Marii - w centrum wyspy. Budowle wznieśli (skubańce) Krzyżacy.
Budowę
tego pięknego, barokowego pałacu oraz kościoła, Krzyżacy
rozpoczęli w 1732 r. Zaś w 1806 r., w związku z sekularyzacją
(zeświecczeniem) przeprowadzoną przez Napoleona Bonaparte, zakon
utracił Mainau.
Piękne
damy w krynolinach oraz panów we frakach i szapoklakach można było
spotkać w wielu miejscach wyspy. Wszyscy bardzo miło się do nas
uśmiechali i chętnie pozowali do zdjęć.
Chapeau
bas!
Szanowna Rodzino Hrabiego Lennart`a Bernadotte... pięknie dbacie o
jego spuściznę.
HKCz
4.04.2011