czwartek, 5 kwietnia 2018

Wyspa Mainau na jeziorze Bodeńskim

W niedzielę wybrałam się wraz z Córką i jej Rodzinką na wyspę Mainau na jeziorze Bodeńskim. Wycieczka była wspaniała, bo też wyspa ta, zwana Wyspą Kwiatów, jest wielką atrakcją turystyczną. Ponad milion turystów rocznie ją odwiedza. I my w niedzielę do tego grona turystów się wpisaliśmy. Na ten rok, rzecz jasna, gdyż w poprzednich latach na wyspie też bywaliśmy.

Wyspa Mainau znana jest ze znajdujących się na niej jednych z najpiękniejszych na świecie ogrodów botanicznych. Ciepły i wilgotny mikroklimat, jaki panuje na wyspie, umożliwia uprawę egzotycznych roślin przez cały rok na okrągło.

To były książę Szwecji, hrabia Lennart Bernadotte, który osiadł na wyspie od 1932 r., zamienił wyspę Mainau w istny raj botaniczny. Hrabia Lennart dostał tę wyspę od swojego ojca, króla Gustawa V, kiedy to król pozbawił go praw do dziedziczenia tronu oraz tytułu książęcego. Powodem tego był mezalians, jaki hrabia Lennart popełnił, zawierając - nierówny stanem - związek małżeński z Karin Emmą Louise Nissvandt.

Mówi się, że piękno ogrodów botanicznych na wyspie Mainau, to efekt wielkiej miłości. hrabiego Lennart`a do Karin. I pewnie wiele w tym prawdy, bo też do dziś dnia, kto przebywa na wyspie, odczuwa fluidy jego wielkiego uczucia. To nie kto inny, jak hrabia Lennart sprawił, że cała wyspa Mainau wygląda tak bajecznie do dziś dnia. To on sprowadzał rośliny z całego świata i sadził je własnymi rękami. Był nie tylko wspaniałym botanikiem i projektantem ogrodów, ale także wybitnym fotografikiem i organizatorem. To też on zapoczątkował trwające do dziś spotkania laureatów Nagrody Nobla w nieodległym Lindau. Pod koniec życia zarząd nad wyspą przekazał rodzinie. Na wyspie mieszkał do śmierci. Zmarł w 2004 roku w wieku 95 lat.

Pierwsze ślady osadnictwa na wyspie datuje się na ok. 3000 lat p.n.e. W 15 r. p.n.e. Rzymianie podbili miejscowych Celtów i wykorzystali wyspę do budowy warowni, stoczni i jednocześnie portu floty Jeziora Bodeńskiego. Od IX do XIII wieku wyspa była w posiadaniu Klasztoru Reichenau, potem przeszła pod władanie Zakonu Krzyżaków i należała do Zakonu aż do połowy XIX wieku. Później wyspę nabył wielki książę Badenii, Fryderyk I. I to właśnie on zaczął zamieniać wyspę w ogród botaniczny.

Choć jest początek wiosny i nie ma jeszcze aż tyle zieloności i kwiatów, to jednak wyspa Mainau i tak wygląda bajecznie. Tyle cudownych okazów w szklarniach zobaczyliśmy. Także i przeróżnych kolorowych motyli wśród roślin tropikalnych. Motyle to kolejna atrakcja wyspy. Siadają zwiedzającym na ramionach, głowach, pozwalają się fotografować. Bardzo dużo zobaczyliśmy i bardzo dużo aparatami fotograficznymi uwieczniliśmy. Tak dużo, że nie w sposób wszystkie te fotki tutaj zamieścić. Zamieszczam więc tylko pewną ich ilość. Z pozostałych utworzyłam już sobie ogromny album. Z pewnością nieraz te śliczne fotki będę oglądać i wykorzystywać do swoich... „wyższego rzędu” celów.

No dobrze, niechaj już fotki mówią za mnie... i przebieg naszej wycieczki po bajecznej wyspie pokazują.

Zanim weszliśmy po drewnianym mostku na wyspę, na niebie coś się pojawiło? A cóż to takiego? Rany, czyżby to UFO?



A nie, to nie UFO, to ogromny Zeppelin wita nas!



No to wchodzimy na wyspę kwiatów...



Piękne, szerokie alejki prowadzą nas dookoła wyspy...
Szczęśliwa, maszeruję równym krokiem.



Wnuczki objeżdżały wyspę na hulajnogach, i dookoła obserwowały wszystkie atrakcje. Tym razem zainteresował je zegar słoneczny. Dzięki pięknej, słonecznej pogodzie, Papa miał możliwość dokładnego wyjaśnienia im zasad funkcjonowania zegara, no i oczywiście zademonstrował im... tj. pokazał, która jest godzina. Córkę zaś, jako że ma wrodzony talent ogrodniczy (nie, nie po mnie, po swojej Babci, a mojej Mamie), najbardziej interesowały kwiaty na rabatkach.



Liści na drzewach jeszcze mało co, ale magnolie kwitną już pięknie... dodając pobliskim drzewom otuchy, i zachęcając do wypuszczenia listków.



W oddali widać ogromnego pawia... oczywiście całego z kwiatów.



Wzdłuż alejek rosną ogromne, dziwaczne drzewa, zwłaszcza ich poplątane korzenie wydają się być bardzo dziwaczne... A to akurat staruszka-sekwoja.
Wnuczka była nią zachwycona. Cała reszta zresztą też.



Potęga kilkusetletnich drzew... Ile rzeczy widziały, ile słyszały...



...O czym szumią stare drzewa,
Gdy wiatr im na liściach gra?
Szumią o zamierzchłych czasach,
O przeróżnych ludzkich losach…

Długo żyjąc wiele widziały,
Choć w jednym miejscu zawsze stały.
Szumią o wszystkim, co kto woli,
O ludzkiej doli… i niedoli.

Szumią o ludzkiej podłości i krzywdzie,
Nie lubią tego wprawdzie,
Ale jeśli chcesz i o tym poszumią...
Drzewo najdelikatniej wyszumieć to umie.

Szumią o pięknie całego świata,
Gdyż los ludźmi po Ziemi miota…
A potem ludzie pod drzewem siadają
I o cudach świata opowiadają.

Szumią o wielkiej potędze miłości,
O oczarowaniu, a nawet zazdrości.
Wszystko to od ludzi usłyszały,
Bo jako niemy spowiednik przez wieki stały.

Ta stareńka sekwoja, aż się prosi, by się pod nią położyć...


...Wystarczy się pod drzewem położyć,
Złączone ręce pod głowę podłożyć,
Zamknąć oczy i się wsłuchać,
A drzewo ci będzie szumieć do ucha:

I ty mój drogi wyobraźni oczami
Żył będziesz w bajce z innymi postaciami.
A będą w niej dobrzy i źli ludzie…
Będziesz walczył w znoju i trudzie
Ze złem całego świata i ohydnym potworem.
I zawsze zwyciężysz, i to z honorem.
Upojony zwycięstwem uwierzysz w siebie
I w dobrych ludzi na Ziemi… nie w Niebie.
Zło będziesz zawsze dobrem zwyciężał,
Bo pojmiesz dobro i w nim będziesz tężał.

Gdy czas już będzie do rzeczywistości powrócić,
Wstań i obejmij drzewo zanim do domu wrócisz.
Poczujesz w sobie błogie ukojenie i anielski spokój,
Twe smutki pójdą precz, a w duszy zapanuje pokój...


Hihihi...! ależ się rozmarzyłam, co nie?! No dobra, wracam do rzeczywistości... i wędruję po wyspie dalej.

Grunt, to solidne korzenie... rodzinne - mam na myśli także.


Dziwna ta aleja drzew... a właściwie dziwne drzewa. Nawet nie wiem,
co to za jakie, bo akurat w tym dniu aleja była zamknięta dla turystów.



Po niektórych drzewach wspinanie się jest dozwolone, co moje Wnuczki nie omieszkały oczywiście wykorzystać.



W stawach aż się roi od złotych rybek, ale są także i inne rybki. Dużo jest zwłaszcza forelli. No i oczywiście kaczek. A ten tu upierdliwy kaczor, ciągle się czegoś domagał... Pewnie to jakaś obsesja kacza!



Żółwi też jest od groma... Wiele z nich pamięta hrabiego Lennart`a 
z dawnych lat.



Tulipanowe zbocze... Po środku płynie pięknie uregulowany strumień, którego wody wpadają do jeziora.



O, Wnusie, patrzcie, kto tam idzie?! To chyba sama hrabina Karin Emma, ze swoimi damami...



A nie, to nie Karin, przecież to nie ta epoka... To pewnie damy z czasów wielkiego księcia Badenii, Fryderyka I.
Parę chwil później, kiedy z Córką wędrowałyśmy po szklarni z orchideami, podziwiając piękno natury oraz rąk ogrodników, a także uwieczniając co piękniejsze okazy, damy podeszły do Wnucząt i Zięcia, i długo z nimi rozmawiały. Dzieciaczki były przeszczęśliwe... Hihihi! mój Zięć, jakoś dziwnie też.



A to ogromna baszta przed barokowym pałacem oraz kościołem Św. Marii - w centrum wyspy. Budowle wznieśli (skubańce) Krzyżacy.



Budowę tego pięknego, barokowego pałacu oraz kościoła, Krzyżacy rozpoczęli w 1732 r. Zaś w 1806 r., w związku z sekularyzacją (zeświecczeniem) przeprowadzoną przez Napoleona Bonaparte, zakon utracił Mainau.



Piękne damy w krynolinach oraz panów we frakach i szapoklakach można było spotkać w wielu miejscach wyspy. Wszyscy bardzo miło się do nas uśmiechali i chętnie pozowali do zdjęć.


Chapeau bas! Szanowna Rodzino Hrabiego Lennart`a Bernadotte... pięknie dbacie o jego spuściznę.
 

HKCz
4.04.2011