czwartek, 5 kwietnia 2018

Miłość do koni

Konie kocham od zawsze. Uwielbiam im się przyglądać. A kiedy widzę je galopujące, to aż dech mi w piersiach zapiera. Konno niestety nie jeżdżę. Przez całe życie marzyłam o własnym koniu, ale tego akurat marzenia nie udało mi się spełnić. Żałuję bardzo! Pozostaje mi jedynie z pozycji obserwatora zachwycać się końmi... I też się zachwycam! Zawsze i wszędzie, jak tylko konia zobaczę. I to w każdej postaci.
Wczoraj znów miałam okazję zachwycić się koniem. Tym razem w postaci rysunku. Rysunku, który moja Córka wykonała na swoje własne potrzeby. Gdy go tylko zobaczyłam, tak mnie zachwycił, że siłą wrodzonej namiętności do koni, „podprowadziłam” jej go. Zaś kiedy wróciłam do swojego domu, od razu napisało mi się wierszyk do tego rysunku.

Siwy koń


Hej, ty koniu, siwy koniu,
Pięknym jesteś rumakiem!
Ech, pognałabym ja z tobą,
Upajając się wiatru smakiem.
Choćby na oklep... i bez baczmagów,
Byleby z tobą, boś koń na schwał!
I heya! z kopyta galopem,
A w szczerym polu już tylko w cwał!

Hej, ty koniu, siwy koniu,
Dokąd ty tak gnasz?
Parskasz, prychasz, rwiesz z kopyta,
Rozwichrzoną grzywę masz...
Czujesz pewnie zapach wiosny
W południowym wietrze...
Galopujesz po horyzont,
Chciwie wciągając chrapami powietrze.

Ech, ty koniu, siwy koniu,
Pięknyś ty ogierek!
Marzysz pewnie o partnerce,
słodkiej jak... cukierek.
Marzenia jak skrzydlaty pegaz,
Niechaj w przestworza cię niosą...
A wnet w obłokach ujrzysz klacz,
bajecznie zroszoną srebrzystą rosą.


Ech, ty koniu, siwy koniu,
Gnaj po horyzont - za wiosną - gnaj!
Kiedy wrócisz w mych marzeniach,
W sercu mym zakwitnie maj!

***

Już w dzieciństwie, kiedy tylko zobaczyłam jakiegoś konia, stałam z rozdziawioną buziunią i przypatrywałam się mu. Pamiętam też, że zbierałam różne kartki i obrazeczki z końmi wszelkiej maści. Zaś na ogniskach harcerskich nieraz śpiewałam piosenkę o siwym koniu. Pewnie każdy ją zna. To szło jakoś tak: - „Siwy koń mnie niesie po prerii, po lesie. A ja sobie śpiewam piosnkę tą... Rio de Janeiro, ahoj cabalero! Najpiękniejszy miesiąc to maj” (...).
Piosneczka niby banalna, ale o koniu. A ja lubię piosenki o koniach. O, chociażby jeszcze i tę: „Siwy koniu” (<kliknij) zespołu Akcent. Piosenka również nie jest z najwyższej półki, bo z gatunku disco polo... ale przecież o koniu. Muszę w tym miejscu przyznać, że od kiedy mieszkam poza granicami Kraju, to i ten gatunek muzyki lubię czasem posłuchać... Bo polski! A jak jest jeszcze o koniu, tym bardziej! Ech, konie, jak ja was kocham.

W następnym wpisie zamieszczę swoje wspomnienia z mojej jazdy konnej... Że co? Że mówiłam, iż konno nie jeżdżę? Ano mówiłam. I to jest prawda. Nie jeżdżę. Ale w dalekiej przeszłości parokrotnie jeździłam. Ba, nawet parę lat temu, już tutaj w Niemczech, pewnego razu jeździłam. Byłam wtedy na spacerze w lesie z moim „cielaczkiem”, Dogiem Arlekinem, i spotkałam tam faceta, który objeżdżał akurat swoje konie. Na jednym siedział w siodle, a drugiego, bez siodła, miał przytroczonego rzemieniem do swojego siodła. Kiedy go zobaczyłam, zażartowałam sobie:
- O, dwa konie, a jeden jeźdźca... A to nie szkoda by ten drugi koń tak sam, bez jeźdźca, stępał?
- A co, miałaby pani ochotę być drugim jeźdźcem? - pytaniem na pytanie odpowiedział facet, chichocząc pod nosem.
Jaka była moja odpowiedź? Wiadomo. Po chwili siedziałam już na pięknym, siwym koniu. Na oklep oczywiście... I jazda! Ależ mój pies był szczęśliwy, widząc mnie na koniku. A ja dopiero!

Po ponad godzinnej jeździe po lesie, odprowadziłam „swojego” siwego konika, siedząc na jego grzbiecie oczywiście, aż do jego stajni.


Widać, że mnie polubił, bo długo za mną przez okienko zaglądał.


Nie mogę jednak powiedzieć o sobie, iż konno jeżdżę, bo też „jeżdżę” to zbyt duże słowo. Taka sporadyczna jazda, to żadna jazda. A tę akurat „jazdę”, którą zamierzam opisać, tym bardziej jazdą konną trudno nazwać.

Moja młodsza Wnuczka pewnie po mnie odziedziczyła miłość do koni.


Już w wieku 5-latek zdała egzamin z woltyżerki.

HKCz
(27.02.2011.)