Czasami
wkurza mnie to okropnie, że czas tak szybko płynie. Trudno mi
pojąć, po co tak się śpieszy. Dlaczego dzieciństwo tak szybko
przeleciało? Dlaczego młodość choć trochę dłużej nie
potrwała? Raz ciach, i człowiek ma jedno i drugie już za sobą.
Kurcze, co za życie! Trzeba by było komuś pogrozić za to
paluszkiem. No tak, ale komu? Skoro nie wiadomo komu, trzeba nam się
z tym stanem rzeczy pogodzić i cieszyć się z tego co nam dane,
czyli z każdego nowego dnia, z każdej najmniejszej nawet chwili.
Mówi o tym mój wierszyk, który mi się już dawno, dawno temu
napisało, chociaż jeszcze młoda byłam... ale pewnie już czułam,
że zbyt szybko płynie. No ale nic to, bo i tak nauczyłam się być
szczęśliwą... na przekór wszystkim i wszystkiemu.
Oto
i ten wierszyk:
Nieubłagany
czas
A
czas jak rzeka, jak rzeka płynie,
Nieubłaganie… Z szybkości słynie.
Nikt go zatrzymać nigdy nie zdoła,
Ni bogacz z mamoną, ni zwykła pierdoła.
Jedyna to sprawiedliwość na tym świecie,
I ja o tym wiem, i wy o tym wiecie…
Cieszmy się zatem dzisiejszym dniem,
Porzućmy smuteczki i… carpe diem!
Nieubłaganie… Z szybkości słynie.
Nikt go zatrzymać nigdy nie zdoła,
Ni bogacz z mamoną, ni zwykła pierdoła.
Jedyna to sprawiedliwość na tym świecie,
I ja o tym wiem, i wy o tym wiecie…
Cieszmy się zatem dzisiejszym dniem,
Porzućmy smuteczki i… carpe diem!
Cudowną
rzeczą jest mieć też dobre wspomnienia z dzieciństwa i lat
młodości. Takie wspomnienia działają jak balsam na skołataną
nieuchronnym starzeniem się duszę. Szczęściem dla mnie takich
dobrych wspomnień mam bardzo dużo. Pewnie też dlatego, tak chętnie
pisało mi się swoją autobiografię z tamtego okresu. Czasami
publikuję tutaj jej fragmenty. Tym razem zamieszczę tylko kilka
fotek w niej zawartych i trochę je opiszę. Oto one:
Halszka
ma już latek
5...
i
na życie wielką chęć!
Moja
Rodzinka w komplecie... Chociaż nie, brakuje jeszcze Braciszka, ale
on urodzi się dopiero za 6 lat.
Do
dziś pamiętam ten seans fotograficzny... Rany, to się działo! Pan
fotograf kazał schować paluszki, co by szkaradnie nie wyszły, i
patrzeć w dziurkę takiego ogromniastego aparatu fotograficznego.
Miał z niej ptaszek wyskoczyć. Nie wyskoczył jednak. Może
dlatego, że wystraszył się pana fotografa, bo pan fotograf, ni
stąd, ni zowąd, skoczył nagle za aparat, i narzucił na siebie
czarną płachtą, a potem, coś błysnęło, coś huknęło... i
poszliśmy już do domu.
Od
kiedy Halszka skończyła latek 7...
kontakt
z naturą stał się jej credem.
Tak
zdobywałam pierwsze szlify w swoim kolejnym żywiole... Wprawdzie
żadna ryba ze mnie, a rak, ale że na bezrybiu i rak ryba, kocham
wodę jak prawdziwa ryba.
Hihihi...!
ciekawa jestem, czy Wirtualna Polska nie usunie mi tego zdjątka,
wszak jestem na nim w nieprzyzwoitym stroju topless.
Halszka
latek ma już 10...
i
ogromną ciekawość co życie przyniesie.
Zdjęcie
z paszportu, zrobione przed pierwszym moim wyjazdem za granicę...
Ha, ale nie byle jaką zagranicę, bo aż do ZSRR, a dokładniej, na
Ukrainę, do Zbaraża.
Pojechałam
tam z Rodzicami i z jedną ze starszych Siostrzyczek (oraz z
Braciszkiem w Maminym brzuszku). Rodzice koniecznie chcieli nam
pokazać swoje strony z lat dzieciństwa i młodości oraz swój
majątek, jaki tam zostawili... Eee tam, zostawili, Sowieci im
wszystko zabrali i z kartą majątkową wyrzucili na Ziemie
Odzyskane.
Halszka
ma już lat 12...
i
radości pełne garście.
Po
raz pierwszy zapuściłam sobie włosy i uplotłam warkoczyki, a za
namową Mamuśki, i wręczoną mi sukieneczkę własnoręcznie przez
nią uszytą, ubrałam się w końcu jak dziewczynka... do tego
kapelusik, balerinki, torebeczka... i takie tam różniste dziewczęce
fidrygałki.
Całe
dzieciństwo byłam chłopczycą, i też jak chłopak wyglądałam...
Może chciałam (podświadomie) zrehabilitować się przed Rodzicami
za tę niemiłą niespodziankę, jaką im zrobiłam, przychodząc na
świat trzecim „dziurawcem”, jak to Tatulek mawiał. A Rodzice
tak bardzo przecież czekali na chłopczyka. Hihihi...! potem nieraz
słyszałam, że dałam im tak „popalić”, jak 3 chłopaków
naraz. Psociłam jak chłopczur, przyznaję... ale na wesoło.
Ho,
ho...! Halszka ma już 16
lat...
i
coraz chętniej bez Rodziców wyrusza w świat.
Z
moją o rok starszą Siostrzyczką u Cioci na wsi w Kotlinie
Kłodzkiej.
Miałam
tylko jedną Ciocię na wsi, u której niemalże rok w rok spędzałam
wakacje. To były cudowne czasy! Ileż wspaniałych wspomnień mam z
tamtego okresu. Same niezwykłe, same szalone... przez to i
niezapomniane.
Halszka
ma już lat 19...
szkoda,
że to ostatnie już naście.
Zdjęcie
maturalne - po 5-letnim Technikum.
Chcąc
nie chcąc weszło mi się w dorosłość... Wszak Egzamin
Dojrzałości zaliczyłam... Rany, no i po co ja go zaliczałam?! Nie
chcę być dorosła! Chcę być nadal młodziuchną dzierlatką...
trochę podstrzeloną, trochę szurniętą, zawsze wesołą... i
uśmiechniętą.
No
cóż, czasu niestety nie da się zatrzymać, płynie jak rzeka...
Młodość przeminęła, pozostały jedynie wspomnienia. Piękne
wspomnienie. Ale ja, gdzieś w głębi duszy, nadal jestem tą samą
Halszką, trochę podstrzeloną, trochę szurniętą, zawsze (no,
prawie zawsze) wesołą... i uśmiechniętą.
***
No muszę wręcz i to
zdjatko tutaj dodać - dla porównania. Hania mnie tak ślicznie
wystroiła na swoim blogu w dniu 24.11.10, przy okazji swoich
wspomnień. Dobrze, że ja mam od Niej, jak to określiła: -
"wieczyste pozwolenie" - mogłam więc sobie skopiować.
HKCz
30.10.2010